31 lipca 2020

Epilog


Pół roku później znów byłam w Nottingham.

Trochę ironicznie, nieprawdaż? To miasto było miejscem, w którym wszystko się zaczęło – tutaj przeżyłam swoje najlepsze chwile i miałam nadzieję, że kiedy będę do niego wracać to będzie tak samo.

Powiedzmy, że było. Magda była w szóstym miesiącu ciąży, więc to była naprawdę radosna wiadomość. Ja sama miałam zostać matką chrzestną, a to oznaczało, że moim obowiązkiem było pomóc i mojej siostrze i Adamowi. Zwłaszcza, że obroniłam swoją pracę inżynierską i teraz zastanawiałam się, co dalej zrobić ze swoim życiem. Kiedy mama zaproponowała mi to, żebym zaopiekowała się Maggie przez jakiś czas, nie zastanawiałam się długo nad podjęciem decyzji. Obiecałam sobie tylko to, że nie będę siedzieć im na głowie przez cały czas – znaczy mieszkałam w swoim starym pokoju, jednak dzięki pomocy Adama znalazłam dorywczą, wakacyjną pracę. Nie wiedziałam jak dalej pociągnąć swoje życie, więc na razie wiedziałam, że zostaję w Anglii do rozwiązania ciąży. Przy okazji zarabiałam, jako kelnerka w kawiarni, tak na wszelki wypadek. Gdybym potrzebowała większej ilości pieniędzy.

Prawda była taka, że tutaj nie trzymało mnie już nic więcej. Już nie… Oczywiście to była moja wina, ale jakaś część mnie oczekiwała… Przez cały ten czas myślałam, że Thomas coś zrobi – cokolwiek – by spróbować mnie przekonać do zmiany zdania. Nic takiego się nie stało, a ja dopiero po dość długim czasie otrzymałam od niego krótkiego maila, w którym pisał, że mnie rozumie, ale nic nie zmieni jego uczuć do mnie. Cóż… Moich też nie byłam w stanie zmienić.

Tak samo jak nie potrafiłam zapomnieć. Dlatego z jednej strony uwielbiałam Nottingham, a z drugiej go nienawidziłam. Tutaj każde miejsce przypominało mi o Thomasie, a to przywoływało wspomnienia, z których zostało tylko kilka drobiazgów i tysiące zdjęć.

Po za tym wiadomość o zaręczynach mojej najlepszej przyjaciółki, tak samo mnie dołowała jak sprawiała wielką radość. Wiedziałam, że Anastazja będzie szczęśliwa z Łukaszem – byli sobie przeznaczeni od samego początku. Jednak zazdrościłam jej tego, zwłaszcza, że ona, co dzień chodziła przeszczęśliwa, tak, że zarażała dobrym humorem innych, a ja? Nie umiałam wykrzesać z siebie tej dawnej radości. Każdego dnia wyobrażałam sobie, że gdyby nie moja decyzja to teraz równie dobrze mogłabym być tak samo szczęśliwa. Niestety, nie byłam. Jedyną osobą, którą mogłabym za to obwiniać byłam ja sama. I miałam to szczęście, że Ana o tym doskonale wiedziała i nie miała mi za złe niczego.

Dzisiejszy dzień był słoneczny, ale nie za gorący. Wiał delikatny wiatr, który wprawił moją nową fryzurę w ruch. Był początek lipca, a ja pod wpływem chwili podjęłam decyzję, że to jest ten czas, kiedy trzeba otworzyć nowy rozdział w swoim życiu. Nie rozpatrywać przeszłości i patrzeć na to, co przyniesie kolejny dzień. Czemu więc nie zacząć od nowej fryzury?

Moje długie, proste włosy skróciły się ponad o połowę, bo teraz ledwo sięgały moich ramion. Przyciemniłam je również, co tylko spowodowało, że nabrałam pewnej dojrzałości. Słowem Magdy, bo ja sama uważałam, że nigdy nie będę na tyle dorosła. Przynajmniej nie tak jakbym chciała.

Była sobota, a to oznaczało, że Adam miał wolne, więc zostawałam zwolniona z obowiązku opieki nad moją siostrą. Szczerze powiedziawszy to była tylko wymówka, bo ta dwójka świetnie dawała sobie radę sama i nie potrzebowali mojej pomocy. Poza tym byli naprawdę słodcy razem. I szczęśliwi, a to było najważniejsze.

Korzystałam z okazji, więc wybrałam się do galerii handlowej, ale jak szybko do niej przyszłam, tak szybko z niej wyszłam, kiedy tylko zobaczyłam ilość ludzi w środku. Zdecydowanie wolałam robić zakupy w środku tygodnia i to najlepiej z samego rana. Znałam Nottingham niemal na pamięć i nie było w tym mieście żadnego miejsca, które nie kojarzyłoby mi się z Thomasem. To było okropne, bo za każdym razem, gdy chciałam się po prostu przespacerować, tak przed oczami miałam każdą, wspólnie spędzoną chwilę. Anastazja cały czas mi powtarzała, że to normalne, ale że nie powinnam też popadać w paranoję.

A popadałam? No, może troszkę.

Przez dobrych kilka godzin spacerowałam po Nottingham, aż w końcu zaszłam do tej samej kawiarni, w której umówiłam się z Thomasem, wtedy tamtego dnia, gdy chciałam odzyskać telefon. Miałam ochotę na coś słodkiego, więc przy zamówieniu swojego karmelowego latte poprosiłam o kawałek szarlotki. Byłam trochę zawiedziona, bo liczyłam na dobre ciasto czekoladowe, ale kelnerka poinformowała mnie o tym, że już go nie sprzedają. To było jak nóż w serce… Chociaż może nie, aż tak bardzo. Poczułam po prostu lekki zawód. Wyglądało to tak jakby wszystko, co łączyło mnie z Thomasem powoli zanikało. Tamtego popołudnia to właśnie ciasto czekoladowe było naszym zamówieniem. Tak samo jak każdego kolejnego dnia, kiedy przychodziliśmy do tej kawiarni.

Westchnęłam bezgłośnie, a potem zajęłam jeden z niewielu wolnych stolików. Ten, który należał kiedyś do mnie i Thomasa – omijałam szerokim łukiem. Nie chciałam znów patrzeć na wielkie serce, a w nim napisane G&T czerwonym markerem. Trochę tandetne, nastoletnie zachowanie, ale tamtego dnia był to impuls. Chociaż byłam pewna, że i to serce już dawno zostało zamalowane.

Uśmiechnęłam się przyjaźnie do kelnerki, która podała mi moje zamówienie, a potem rozluźniłam się pod wpływem dobrego ciasta. Przez chwilę przyglądałam się ludziom w kawiarni… Wszędzie słyszałam rozmowy po angielsku, jednak nie przysłuchiwałam się im. Wyobrażałam sobie ich życia – każdego po kolei. Czasami, kiedy nie miałam, co robić to właśnie tak spędzałam czas. Tym razem nie potrwało to jednak długo, bo usłyszałam wibrację swojego telefonu. Od razu rozpoznałam ten typ – dostałam wiadomość od Any na Instagramie. Szybko otworzyłam aplikację, potem folder z wiadomościami, aż w końcu ujrzałam zdjęcie, na którym była ukazana moja przyjaciółka, ubrana w piękną białą suknię i welon. Po chwili pod zdjęciem ukazała się wiadomość od Any.

Nie martw się, stara. Czekam na Ciebie z wyborem kiecki. Nikt nie doradzi mi tak dobrze jak Ty. Poza tym nie mamy nawet jeszcze daty, a znając nas będzie to dopiero jak ogarniemy swoje życia.

Zaśmiałam się cicho do siebie, odpisując jej szybko. Nawet, jeśli Wojciechowska nie kupowała teraz swojej sukni ślubnej to i tak wyglądała w niej epicko. Wiedziałam, że będzie najpiękniejszą panną młodą. Wiedziałam też, że będzie się stresować tym dniem jak mało, kto, więc ja miałam zamiar być przy niej w tym czasie. Zresztą miałam zamiar być przy niej zawsze. W końcu była moją najlepszą przyjaciółką.

— Przepraszam, można? Wszędzie zajęte — usłyszałam męski głos i bez zastanowienia wskazałam miejsce naprzeciwko mnie. To była sekunda, kiedy spojrzałam na tajemniczego mężczyznę i poznałam go od razu. Nie wiedziałam, czemu na samym początku nie rozpoznałam jego głosu i od razu nie uciekłam, czym prędzej, by tylko nie stanąć twarzą w twarz z Thomasem. Tamtego poranka uciekałam bez pożegnania, zostawiając tylko jeden, głupi list. Już wtedy wiedziałam, że Sangster zasługiwał na coś więcej, ale nie miałam odwagi zakończyć naszego związku w trakcie rozmowy.

Nie wiedziałam, co powiedzieć. Po prostu patrzyłam się na niego i starałam się dostrzec jakieś zmiany w jego wyglądzie. Nadal wyglądał jak nastolatek, chociaż jego włosy były trochę krótsze niż ostatnim razem. Dosyć często zastanawiałam się jak może wyglądać nasze ponowne spotkanie. Od razu wpadniemy sobie w ramiona? Miniemy się na ulicy bez słowa? Zawsze obstawiałam to drugie, bo wiedziałam, że moje zachowanie było okropne. Nie byłam sobie w stanie tego wybaczyć, chociaż podejrzewałam, że dzisiaj postąpiłabym podobnie. Thomas też mi się przyglądał – czułam jego wzrok na sobie. Co gorsza czułam również to jak wszystko wraca ze zdwojoną siłą – każda chwila, pocałunek, dotyk… Czy byłam w stanie okłamywać samą siebie, że go nie kochałam?

Tak byłam. Przez cały ten czas od naszego rozstania.

Sangster uśmiechnął się, a na jego twarzy pojawiły się dwa, urocze dołeczki. Zresztą każdy jego uśmiech był uroczy, a to właśnie takie rzeczy najbardziej zwracały moją uwagę. Pod tym względem się nic nie zmieniło, chociaż nie widziałam powodu do tego, by był wesoły. Zauważyłam go dopiero po krótkiej chwili. Na jego talerzu również znajdywał się kawałek szarlotki. Przypadek? A może… Przeznaczenie?

— Chciałam zamówić ciasto czekoladowe, ale okazało się, że je wycofali — sama nie rozumiałam, czemu mu się z tego zwierzyłam. W dodatku spokojnym i opanowanym głosem. Po przyjacielsku. Znów czułam się tak jak wtedy, gdy siedzieliśmy tutaj pierwszy raz, a potem tak jak wtedy w restauracji… I każdego kolejnego dnia w jego towarzystwie.

— Słyszałem, że jeden facet trochę zwariował i pod groźbą niemal kazał właścicielce to zrobić — powiedział, a ja niemal się nie zakrztusiłam. Mówił to tak jakby tym mężczyzną, o którym opowiadał był on sam. Ale czy byłby w stanie? Wiedziałam, że Thomas wpadał czasami na różne, szalone pomysły, ale coś takiego? — Podobno nieszczęśliwe się zakochał.

— Co się stało? — Zapytałam drżącym głosem. Nie byłam pewna, czy chciałam usłyszeć jego odpowiedź.

— Dziewczyna go rzuciła — oznajmił, nie spuszczając ze mnie swojego, intensywnego wzroku. — Słyszałem, że podobno trochę się pogubiła w swoich emocjach. I chyba też w życiu, ale wydaje mi się, że on to zrozumiał. Wtedy postąpił tylko pod wpływem chwili.

— Nikt nie robi takich rzeczy tylko pod wpływem chwili — zauważyłam. Naprawdę starałam się odwrócić od niego wzrok, ale nie potrafiłam. Jeśli to był ostatni raz, kiedy znów go widziałam to chciałam go zapamiętać. Nie wierzyłam już w nic. Teraz nie byłam w stanie naprawić swojego błędu.

— Ktoś mi kiedyś powiedział, że miłość ogłupia — uśmiechnął się delikatnie, a ja wiedziałam, że cytował moje własne słowa. Sama, któregoś dnia mu to powiedziałam. Pamiętał, a ja się zaczęłam zastanawiać, czy to mogło coś oznaczać.

— Każda?

— Cóż… To nie zostało sprecyzowane — powiedział, a ja parsknęłam wesołym śmiechem. Po raz pierwszy od pół roku byłam naprawdę radosna i nie udawałam. Zastanawiałam się, czy powinnam brnąć w tego typu rozmowę dalej – zachowywaliśmy się praktycznie tak, jakbyśmy nigdy się nie spotkali. To było z jednej strony dobre i miłe, jednak miałam mu tyle do powiedzenia. Prawdopodobnie pierwsze, co powinnam zrobić to go przeprosić. Tylko, czy zwykłe przepraszam mogłoby wystarczyć?

— Ścięłaś włosy, Gabby — zauważył po dłuższej chwili. Jego słowa utwierdziły mnie w tym, że właśnie przestaliśmy udawać, że w ogóle się nie znamy. Szczerze powiedziawszy, odetchnęłam z ulgą. Nie byłam tylko pewna, czy było to odpowiednie. — Wyglądasz naprawdę uroczo.

— Dziękuję — uśmiechnęłam się, czując jak na moich policzkach pokazują się dwie, czerwone plamy. Tak jak za każdym razem, gdy słyszałam z jego strony komplementy. — Uznałam, że trzeba coś zmienić.

— Podjęłaś dobrą decyzję — wyciągnęłam rękę na stół i zaczęłam się zastanawiać, po co w ogóle to zrobiłam. Chciałam, by Thomas mnie za nią złapał? Ponownie poczuć jego dotyk? Nie wiedziałam, ale niezależnie od wszystkiego, czułam, że potrzebuję mu wyjaśnić całą sytuację z tamtego dnia.

— Thomas, ja muszę….

— Byłem na ciebie wściekły, Gabriela — przerwał mi szybko, a ja zauważyłam jak spoważniał na twarzy. W jego oczach widziałam czyste emocje – złość, zdenerwowanie, żal, nienawiść i o dziwo miłość. Nie rozumiałam tego połączenia. — Kiedy tamtego ranka obudziłem się i przeczytałem ten przeklęty list uznałem to z chory żart. Bardzo nie śmieszny, ale potem zobaczyłem ten wisiorek i miałem mętlik w głowie. Nie wiedziałem, co zrobić, więc wsiadłem do samolotu i wróciłem na plan — wziął szybki oddech, ale nie spuszczał ze mnie swojego, intensywnego wzroku. — Tak naprawdę cały czas jestem na ciebie wściekły, bo, mimo że minęło pół roku, tak za nic nie jestem w stanie zrozumieć, czemu to zrobiłaś. Wiem, że to też trochę moja wina, bo uświadomiłem sobie, że każdego dnia powinienem znaleźć czas, chociażby na krótką rozmowę z tobą, a nie robiłem tego. Ale tamtego dnia… Wszystko było dobrze, świetnie się bawiliśmy, a ja czułem się tak jakbyśmy znów byli w Nottingham.

— Przepraszam — powiedziałam, drżącym głosem. Nie byłam w stanie znieść jego spojrzenia, więc spuściłam głowę i wbiłam wzrok w swoje ręce. Nie zastanawiałam się nad tym, co powiem Thomasowi, gdybym jeszcze kiedykolwiek go spotkała. Teraz też miałam mętlik w głowie, chociaż przeważnie zawsze wiedziałam, co powiedzieć. — Ja… Wiesz, jaki mam stosunek do związków na odległość. Nie wyszło nam i to nie jest niczyja wina, Thomas. Nie moja, a tym bardziej twoja. Jedyne, co możemy za to obwiniać to fakt, że pochodzimy z dwóch różnych światów i…

— Pieprzysz głupoty, Gabby — warknął Thomas i szybko złapał mnie za rękę. Odrobinę za mocno, ale nie wyglądało na to, by Sangster miał jakiekolwiek wyrzuty sumienia. Zresztą ja sama również nie wyszarpnęłam swojej dłoni. Czułam się jak narkoman, który od tygodni nic nie brał. — Chcesz zwalić winę na coś innego niż na swoje niezdecydowanie i brak odwagi zrobienia czegoś innego niż do tej pory.

— Przeprosiłam cię, Thomas — wyciągnęłam rękę za jego mocnego uścisku, a potem spojrzałam na niego przelotnie. Jego słowa nie były, aż tak mocne, ale mimo wszystko trafił w złoty środek. Byłam niezdecydowana i nie miałam odwagi. Ale to już wiedziałam od jakiegoś czasu. Nie sądziłam jednak, że słysząc to z jego ust to będzie, aż tak boleć. — Po co w ogóle do mnie podszedłeś? Bym miała wyrzuty sumienia lub poczuła twój ból, kiedy cię zostawiłam? Wierz mi – nie musisz. Czuję to samo lub jeszcze więcej przez ostatnie pół roku i nie mam pojęcia jak sobie z tym poradzić!

— Wróć do mnie.

— Żałuję swojej decyzji od samego początku, ale wtedy myślałam, że to jedyna dobra opcja! — kontynuowałam dalej i dopiero po chwili zwróciłam uwagę na to, co powiedział Thomas. Serce zabiło mi mocniej – o ile to było możliwe, bo już od dobrych, kilku minut miałam wrażenie, że zaraz wypadnie mi z piersi. — Co?

— Wróć do mnie, Gabby — powtórzył. Sięgnął ręką do jednej z swoich kieszeń, a potem na samym środku stolika ułożył ten sam łańcuszek, który od niego dostałam, a potem go zwróciłam. Byłam pewna, że prędzej go wyrzuci niż zatrzyma. — Spróbujmy jeszcze raz. Nie bądźmy jedną z tych par, które kochają się szalenie, ale przez głupie nieporozumienia nie mogą ze sobą być.

— Ale..

— Bądź odważna, bo nie potrafię bez ciebie żyć — oznajmił, a ja chyba po raz pierwszy zauważyłam jak w jego oczach szklą się łzy. Thomas był bliski załamanie i teraz to dokładnie widziałam. — Nie umiem sobie poradzić bez ciebie. Tęsknię za tobą i kocham cię, Gabriela.

Thomas złapał mnie ponownie za rękę – tym razem o wiele delikatniej. Nienawidziłam siebie za swoją emocjonalność, bo w tym momencie sama byłam na skraju załamania, a przecież nienawidziłam płakać. Zwłaszcza w tłumie ludzie, kiedy wszyscy na ciebie patrzyli. Sangster chwycił naszyjnik między palce, a potem położył go na wewnętrznej stronie mojej dłoni.

— Decyzja należy do ciebie, mała — powiedział spokojnie. — Nadal chcesz żyć nie podejmując ryzyka, czy będziesz miała odwagę, by przeżyć coś niezapomnianego razem ze mną?


Szablon