Grudzień 2016 rok, Poznań
Święta
Bożego Narodzenia zawsze były dla mnie szczególnym momentem w ciągu całego
roku. Już na samym początku miesiąca, a nawet i wcześniej wszędzie można było
poczuć świątecznego ducha. Ja sama miałam szczególny sentyment to tych kilku
dni i nie wiązało się to z jakimś szczególnym wydarzeniem w moim życiu. Boże
Narodzenie było okresem, w którym chociaż raz w ciągu roku z nikim się nie
kłóciłam, nie wrzeszczałam i mogłam spędzić czas w gronie moich najbliższych. W
wigilijny wieczór zawsze zasiadałam z moją mamą i rodzeństwem do stołu, a o
północy szłam na pasterkę, na której widziałam się z Anastazją, ale tylko po to
by złożyć sobie życzenia.
Tegoroczne
Boże Narodzenie nie różniło się niczym szczególnym. Jedynie tym, że przez cały
ten czas towarzyszył nam Adam, a ja zostałam tłumaczem dla mojej mamy. Nie rozumiałam,
czemu to Magda nie mogła wszystkiego tłumaczyć, ale nie miałam zamiaru na nic narzekać.
Mój humor i tak był paskudny i święta nie cieszyły mnie tak bardzo jak jeszcze
rok temu. A to wszystko miało związek tylko z jedną osobą.
Ostatni
raz widziałam się z Thomasem, wtedy na lotnisku. Przynajmniej w rzeczywistości,
bo nie mogłam powiedzieć, że się nie kontaktowaliśmy. Przez pierwsze półtora
miesiąca, niemal codziennie do siebie pisaliśmy i dzwoniliśmy. Potrafiliśmy
rozmawiać do późnej godziny, czego skutkiem było to, że na następny dzień
chodziłam niewyspana. Nie zwracałam na to uwagi, bo jak mogłabym się czepiać o
to, że wolałam porozmawiać ze swoim chłopakiem niż pójść wcześniej spać. Potem
zaczęło się komplikować i nawet nie zauważyłam momentu, w którym z codziennych
rozmów, przeszliśmy do tego, że wystarczył nam telefon, co trzeci lub czwarty
dzień. SMS’ów też było mniej. Wydawało mi się również, że o wiele częściej
pisałam z Avą, która praktycznie codziennie wypytywała się o to jak minął mi
dzień. Nie raz czułam się tak jakby to właśnie młodsza siostra mojego chłopaka
była mną bardziej zainteresowana niż on sam.
Jednak
nic nie mówiłam. Rozumiałam to, że Thomas miał swoją pracę, która wbrew pozorom
była niezwykle wymagająca. Po za tym ja wróciłam na studia i po lekkiej
rozgrzewce znów musiałam porządnie zakuwać, by nadążyć z materiałem i nie
przegapić żadnego wykładu. Gorsze było uczucie, że im dłużej studiowałam
technologię chemiczną tym bardziej miałam wrażenie, że kompletnie się do tego
nie nadaję. To był mój trzeci rok i rezygnacja w tym momencie byłaby najgłupszą
rzeczą, jaką mogłabym zrobić, jednak powoli zaczęłam się zastanawiać, czy nie
odpuścić po obronieniu pracy inżynierskiej. Nie ukrywałam, że wpływ na moją
decyzję miał fakt, że jak najszybciej chciałam wyjechać z Polski – obojętnie
gdzie, czy to do Stanów, czy do Anglii – byleby tylko móc być z Thomasem.
Problem był jednak większy, bo im bardziej myślałam o zakończeniu studiów tym
bardziej oddalaliśmy się z Thomasem.
A
może to on oddalał się ode mnie, bo w końcu zrozumiał, że to nie miało sensu?
Potrafiłam
zrozumieć wszystko, jednak nie rozumiałam, czemu ktoś, kto mówi ci, że kocha
cię całym sercem i chce spędzić z tobą całe życie w jednej chwili przestaje się
do ciebie odzywać. Nawet mimo tego, że ty sama piszesz do niego praktycznie
codziennie z nadzieją, że tym razem odpisze. Cóż… taki stan rzeczy trwał
praktycznie od miesiąca. Problem, jednak był jeszcze gorszy, bo Thomas w końcu
się odzywał. Pisał, dzwonił i rozmawiał ze mną na skyp’ie przepraszając mnie,
tłumacząc się i powtarzając, że mi to wynagrodzi, kiedy tylko się spotkamy. A
ja mu wierzyłam i niemal natychmiast wybaczałam, bo nie widziałam powodu do
tego, by się dalej wkurzać. W końcu obiecał, prawda?
Wychodziło
na to, że w ostatnim czasie, tak naprawdę przekonałam się jak czuje się osoba,
której nie dotrzymało się obietnicy. Za pierwszym razem po raz kolejny mnie
przekonał, że to tylko chwilowe, jednak w końcu wyszło na jaw to, że całymi
dniami potrafił być w kontakcie ze swoją młodszą siostrą, a dla mnie nie
znajdywał nawet dziesięciu minut na krótką rozmowę. To zabolało, a jeszcze
bardziej bolał fakt, że za każdym razem zmieniał temat rozmowy, gdy pytałam go
o to, kiedy się zobaczymy. Wiedział, że byłam tylko biedną studentką, która
dorabiała w wolnej chwili w kawiarni i miałam swoje oszczędności, ale nie na tyle,
by kupić bilet do Stanów na weekend. Liczyłam, że grudzień i ogólnie ten
świąteczny klimat coś zmieni.
Nie
zmienił, a ja nie dostałam nawet głupich życzeń świątecznych. Przez to sama
zaczęłam się zastanawiać, na czym stoję, bo nie miałam pojęcia. Od samego
początku wiedziałam, że związek na odległość był bez sensu, zwłaszcza, że
dzieliło nas tysiące kilometrów. Westchnęłam ciężko, a potem opatuliłam się
mocniej moim beżowym swetrem. Naprawdę chciałam się cieszyć tymi świętami, śniegiem,
który spadł i zapachem jabłek, mandarynek i cynamonu, który rozprzestrzeniał
się po całym mieszkaniu. Tylko problem polegał na tym, że nie potrafiłam. Cały
czas myślałam tylko o jednej osobie, nie będąc nawet pewną, czy Thomas jeszcze
o mnie myśli w ten sam sposób. Ja to robiłam.
Mogłam
wyrzucać sobie podjętą decyzję i wszystko to, co wydarzyło się do tej pory po
moim wylocie z Anglii między nami, jednak nie potrafiłam przestać go kochać.
Wiedziałam, że powinnam i prawdopodobnie, tak byłoby o wiele lepiej, jednak to
nie było takie proste. Po raz pierwszy w swoim życiu otworzyłam dla kogoś swoje
serce, a teraz odczuwałam wszystkie skutki tej decyzji.
—
Hej, wszystko w porządku? — usłyszałam za sobą pogodny, męski głos. Kiedy
odwróciłam się od okna, stanęłam twarzą w twarz z moim starszym bratem. Był
drugi dzień świąt, a Janek, tak jak obiecał pojawił się w naszym mieszkaniu
razem ze swoją dziewczyną. Miałam wrażenie, że oprócz mojej mamy, która
wiedziała wszystko i Anastazji, której sama powiedziałam o swoich problemach to
tylko Janek zdawał sobie z nich sprawę bez żadnej rozmowy ze mną. Przynajmniej
do tej chwili.
—
Tak, potrzebowałam tylko zaczerpnąć świeżego powietrza — oznajmiłam, a potem
zamknęłam drzwi od balkonu, który znajdywał się w kuchni. Trochę głupie
ułożenie, ale nie narzekałam. Może to mieszkanie nie było wielkim apartamentem,
jednak miało swój urok. — Matko, ale się najadłam przez te święta. Nie tknę
niczego przez następny tydzień.
—
Poczekaj, słyszę to, co roku i jakoś na razie nie widzę skutków — zażartował, a
ja zaśmiałam się szczerze. Cały Janek, który kilkoma słowami potrafił rozbawić
mnie na długo. — Jak tam uczelnia? Dajesz radę?
—
Tak, jest w porządku — powiedziałam uśmiechając się do mojego brata. — Ale
właściwie… To zastanawiam się, czy nie skończyć na inżynierce.
—
Dlaczego?
—
Chyba nie czuję już tej samej pasji, co wcześniej — wyjaśniłam. Och,
zdecydowanie. Co raz trudniej było mi zmusić samą siebie, by każdego dnia
wstać, ubrać się i pójść na zajęcia. Prawdopodobnie nadal chciałam pracować na
laboratorium, chociaż to też było zmienne. — Nie będę rezygnować, bo po takim
czasie to byłaby najgłupsza rzecz, jaką zrobię. Obronię pracę inżynierską i
zacznę szukać jakiejś pracy w moim zawodzie. Przecież nie muszę być panią
magister, prawda?
—
To tylko tytuł, młoda — podszedł do mnie, a potem objął mnie ramieniem, a ja
wtuliłam się w jego bok. Teraz było to dla mnie normalne, jednak jeszcze jakiś
czas temu prędzej skakaliśmy sobie do oczu niż normalnie rozmawialiśmy. —
Zrobisz jak uważasz, Gabi. Niezależnie, od czego jestem pod twojej stronie.
Znając ciebie i tak dasz sobie ze wszystkim radę. Jesteś w tym najlepsza.
—
W dawaniu sobie rady?
—
No, tak — uśmiechnął się. Odwróciłam się do niego i następnie oparłam o
parapet. Janek był niezwykłym wsparciem, co zauważałam dopiero teraz. Wcześniej
wiedziałam, że zawsze mogę na niego liczyć i bardzo sobie go ceniłam, jednak
chyba w tym momencie, tak naprawdę to zrozumiałam. To było głupie, ale jeszcze
rok temu uważałam, że jeśli się z kimś zwiążę to ten mężczyzna musi być w jakiś
sposób podobny do mojego brata. Potem poznałam Thomasa i okazywało się, że moje
małe marzenie, faktycznie się spełniło. Sangster i mój brat byli do siebie
podobni i podejrzewałam, że gdyby mieli okazję to z pewnością, by się ze sobą
dogadali. — Wątpisz w to?
—
Czasami…Chyba tak.
—
Dlaczego? — zdziwił się. Wcześniejszy żartobliwy ton naszej rozmowy zniknął, a
Janek stał się niezwykle poważny. On wiedział i chyba próbował zrobić wszystko,
bym sama mu się przyznała do tego, co tak naprawdę nie gra. Mój brat był w tym
mistrzem. Zawsze mu się to udawało. — Jesteś bystra, ambitna i odważna.
Świetnie sobie dajesz sama radę. Z początku, kiedy usłyszałem, że startujesz na
politechnikę na coś takiego jak technologia chemiczna to szczerze powiedziawszy
zbytnio nie wierzyłem w twoje możliwości. Mój błąd, bo okazuje się, że za pół
roku będziesz bronić swoją pracę inżynierską.
—
Nie jestem odważna, Janek — westchnęłam ciężko. Gdybym była to potrafiłabym
zaryzykować całym swoim życiem, by być z Thomasem. Nie umiałam tego zrobić,
więc prawdopodobnie kończyło się w moim życiu coś, co tak naprawdę nie
rozwinęło się do końca. Nie umiałam tak długo. Czułam się tak jakbym była w
związku, ale jednocześnie była samotna. I tak się właśnie czułam.
Samotna.
—
Mam wrażenie, że w tym momencie nie mówisz o swoich studiach — zauważył Janek,
a ja nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy. Ledwo zatrzymywałam łzy pod swoimi
powiekami, chociaż tak naprawdę chciałam z kimś o tym porozmawiać. — Lepiej od
razu mi powiedz, co się dzieje, młoda.
—
Myślisz, że dobrze zrobiłam związując się z Thomasem?
—
Zrobił ci coś? — zapytał ostro, spinając wszystkie swoje mięśnie. Wiedziałam,
że w tym momencie byłby w stanie wyjść i polecieć prosto do Sangstera, by
wygarnąć mu to, że za żadne skarby nie powinien mnie ranić.
—
Nie, spokojnie — uśmiechnęłam się smutno. — Chodzi o to… Potraktowałam to chyba
zbyt poważnie, a teraz przekonałam się o tym, że mimo czułych i miłych słówek
to tylko ja tak myślałam.
—
Słuchaj… — zaczął, łapiąc mnie za twarz. — Nie jestem specem w sercowych
sprawach, bo w końcu jestem facetem i wszystko to, co jest zawiłe i
skomplikowane nie jest na mój rozum, ale nie powinnaś się tym martwić, aż tak
bardzo. Wszystkie związki mają dobre i złe chwile, sęk w tym byleby tylko być
ze sobą i wspierać siebie nawzajem. Po za tym, Gabi… To twój pierwszy związek.
Jesteś młoda, a czas leczy rany. Teraz tylko od ciebie zależy to, co zrobisz.
Nie będę ci w żaden sposób doradzać, bo to twoje życie i to ty musisz podjąć tą
decyzję.
—
Nienawidzę tego — mruknęłam, pociągając nosem. Wiedziałam, że Janek ma rację.
Wiedziałam również, że dłużej tak nie mogę. Od samego początku to ja byłam tą
osobą, która była sceptycznie nastawiona do związku na odległość. Co chwilę
zmieniałam swoje zdanie, próbując pogrzebać wszystkie swoje obawy, ale
okazywało się, że przez ten cały czas robiłam to niepotrzebnie. Miałam rację we
wszystkim, a przeciąganie tego w nieskończoność powodowało tylko o wiele więcej
bólu niż rozstanie. W tym momencie tkwiłam gdzieś pośrodku związku, a rozstania
i nie mogłam ruszyć na przód w żaden sposób. Miałam przed sobą mur w postaci
Thomasa, który blokował mnie przed ruszeniem dalej z nim lub bez niego.
Musiałam coś z tym zrobić i to jak najszybciej.
—
Dorosłość, Gabi. Dorosłość — westchnął rozbawiony, a potem pocałował mnie w
czoło. — Idź do łazienki, popraw makijaż i wracaj do salonu. Mama potrzebuje
swojego ulubionego tłumacza dla Adama.
Zaśmiałam
się i posłuchałam Janka. Kilka minut później stałam przed łazienkowym lustrem i
doprowadzałam się do porządku. Musiałam przyznać, że sama siebie zaskakiwałam,
bo sądziłam, że nie będę mieć żadnej ochoty na jakieś większe strojenie się na
święta. Każdego roku, w wigilię ubierałam swoją najlepszą sukienkę, czesałam
pięknie włosy i robiłam idealny makijaż. W pierwszy i drugi dzień świąt
stawiałam na delikatną wygodę i elegancję, dlatego przeważnie kończyłam w
zwykłych jeansach i idealnie wyprasowanej koszuli. Tegoroczne święta nie
różniły się niczym pod tym względem.
Mieliśmy
drugi dzień świąt, a ja na sobie miałam granatowe jeansy i bladoróżową koszulę
z wiązanym dekoltem. Z rozpuszczonymi włosami i delikatnym makijażem wyglądała
naprawdę, tak jak ja. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia, bo za każdym razem,
kiedy stałam przed lustrem to przypominałam sobie przygotowania do premiery. To
był dobry okres w moim życiu i żałowałam, że nie mogłam cofnąć czasu lub
zatrzymać go w tamtym momencie.
Teraz
wszystko wyglądało inaczej, gorzej. Zastanawiałam się, czy gdybym faktycznie
zerwała z Thomasem to, czy by mi to coś pomogło? Z jednej strony miałabym
czystą sytuację. Znów byłabym wolna, a przede wszystkim mogłabym ruszyć dalej.
Jednak wszystko ma dwie strony medalu. W tym przypadku tą drugą stroną był mój
ból, prawdopodobne załamanie i depresja, bo przecież kochałam Sangstera w
najlepszym rozumieniu tego słowa.
Zazdrościłam
Anastazji, bo ona tkwiła w normalnym związku już od dobrych, kilku lat i była
szczęśliwa przez cały ten czas. Oczywiście, zdarzały się gorsze i lepsze chwile,
jednak Łukasz zawsze przy niej był. Czy oczekiwałam zbyt dużo, pragnąć tego
samego?
Wyglądało
na to, że tak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz