31 lipca 2020

36


Grudzień 2016 rok, Poznań

Święta Bożego Narodzenia zawsze były dla mnie szczególnym momentem w ciągu całego roku. Już na samym początku miesiąca, a nawet i wcześniej wszędzie można było poczuć świątecznego ducha. Ja sama miałam szczególny sentyment to tych kilku dni i nie wiązało się to z jakimś szczególnym wydarzeniem w moim życiu. Boże Narodzenie było okresem, w którym chociaż raz w ciągu roku z nikim się nie kłóciłam, nie wrzeszczałam i mogłam spędzić czas w gronie moich najbliższych. W wigilijny wieczór zawsze zasiadałam z moją mamą i rodzeństwem do stołu, a o północy szłam na pasterkę, na której widziałam się z Anastazją, ale tylko po to by złożyć sobie życzenia.

Tegoroczne Boże Narodzenie nie różniło się niczym szczególnym. Jedynie tym, że przez cały ten czas towarzyszył nam Adam, a ja zostałam tłumaczem dla mojej mamy. Nie rozumiałam, czemu to Magda nie mogła wszystkiego tłumaczyć, ale nie miałam zamiaru na nic narzekać. Mój humor i tak był paskudny i święta nie cieszyły mnie tak bardzo jak jeszcze rok temu. A to wszystko miało związek tylko z jedną osobą.

Ostatni raz widziałam się z Thomasem, wtedy na lotnisku. Przynajmniej w rzeczywistości, bo nie mogłam powiedzieć, że się nie kontaktowaliśmy. Przez pierwsze półtora miesiąca, niemal codziennie do siebie pisaliśmy i dzwoniliśmy. Potrafiliśmy rozmawiać do późnej godziny, czego skutkiem było to, że na następny dzień chodziłam niewyspana. Nie zwracałam na to uwagi, bo jak mogłabym się czepiać o to, że wolałam porozmawiać ze swoim chłopakiem niż pójść wcześniej spać. Potem zaczęło się komplikować i nawet nie zauważyłam momentu, w którym z codziennych rozmów, przeszliśmy do tego, że wystarczył nam telefon, co trzeci lub czwarty dzień. SMS’ów też było mniej. Wydawało mi się również, że o wiele częściej pisałam z Avą, która praktycznie codziennie wypytywała się o to jak minął mi dzień. Nie raz czułam się tak jakby to właśnie młodsza siostra mojego chłopaka była mną bardziej zainteresowana niż on sam.

Jednak nic nie mówiłam. Rozumiałam to, że Thomas miał swoją pracę, która wbrew pozorom była niezwykle wymagająca. Po za tym ja wróciłam na studia i po lekkiej rozgrzewce znów musiałam porządnie zakuwać, by nadążyć z materiałem i nie przegapić żadnego wykładu. Gorsze było uczucie, że im dłużej studiowałam technologię chemiczną tym bardziej miałam wrażenie, że kompletnie się do tego nie nadaję. To był mój trzeci rok i rezygnacja w tym momencie byłaby najgłupszą rzeczą, jaką mogłabym zrobić, jednak powoli zaczęłam się zastanawiać, czy nie odpuścić po obronieniu pracy inżynierskiej. Nie ukrywałam, że wpływ na moją decyzję miał fakt, że jak najszybciej chciałam wyjechać z Polski – obojętnie gdzie, czy to do Stanów, czy do Anglii – byleby tylko móc być z Thomasem. Problem był jednak większy, bo im bardziej myślałam o zakończeniu studiów tym bardziej oddalaliśmy się z Thomasem.

A może to on oddalał się ode mnie, bo w końcu zrozumiał, że to nie miało sensu?

Potrafiłam zrozumieć wszystko, jednak nie rozumiałam, czemu ktoś, kto mówi ci, że kocha cię całym sercem i chce spędzić z tobą całe życie w jednej chwili przestaje się do ciebie odzywać. Nawet mimo tego, że ty sama piszesz do niego praktycznie codziennie z nadzieją, że tym razem odpisze. Cóż… taki stan rzeczy trwał praktycznie od miesiąca. Problem, jednak był jeszcze gorszy, bo Thomas w końcu się odzywał. Pisał, dzwonił i rozmawiał ze mną na skyp’ie przepraszając mnie, tłumacząc się i powtarzając, że mi to wynagrodzi, kiedy tylko się spotkamy. A ja mu wierzyłam i niemal natychmiast wybaczałam, bo nie widziałam powodu do tego, by się dalej wkurzać. W końcu obiecał, prawda?

Wychodziło na to, że w ostatnim czasie, tak naprawdę przekonałam się jak czuje się osoba, której nie dotrzymało się obietnicy. Za pierwszym razem po raz kolejny mnie przekonał, że to tylko chwilowe, jednak w końcu wyszło na jaw to, że całymi dniami potrafił być w kontakcie ze swoją młodszą siostrą, a dla mnie nie znajdywał nawet dziesięciu minut na krótką rozmowę. To zabolało, a jeszcze bardziej bolał fakt, że za każdym razem zmieniał temat rozmowy, gdy pytałam go o to, kiedy się zobaczymy. Wiedział, że byłam tylko biedną studentką, która dorabiała w wolnej chwili w kawiarni i miałam swoje oszczędności, ale nie na tyle, by kupić bilet do Stanów na weekend. Liczyłam, że grudzień i ogólnie ten świąteczny klimat coś zmieni.

Nie zmienił, a ja nie dostałam nawet głupich życzeń świątecznych. Przez to sama zaczęłam się zastanawiać, na czym stoję, bo nie miałam pojęcia. Od samego początku wiedziałam, że związek na odległość był bez sensu, zwłaszcza, że dzieliło nas tysiące kilometrów. Westchnęłam ciężko, a potem opatuliłam się mocniej moim beżowym swetrem. Naprawdę chciałam się cieszyć tymi świętami, śniegiem, który spadł i zapachem jabłek, mandarynek i cynamonu, który rozprzestrzeniał się po całym mieszkaniu. Tylko problem polegał na tym, że nie potrafiłam. Cały czas myślałam tylko o jednej osobie, nie będąc nawet pewną, czy Thomas jeszcze o mnie myśli w ten sam sposób. Ja to robiłam.

Mogłam wyrzucać sobie podjętą decyzję i wszystko to, co wydarzyło się do tej pory po moim wylocie z Anglii między nami, jednak nie potrafiłam przestać go kochać. Wiedziałam, że powinnam i prawdopodobnie, tak byłoby o wiele lepiej, jednak to nie było takie proste. Po raz pierwszy w swoim życiu otworzyłam dla kogoś swoje serce, a teraz odczuwałam wszystkie skutki tej decyzji.

— Hej, wszystko w porządku? — usłyszałam za sobą pogodny, męski głos. Kiedy odwróciłam się od okna, stanęłam twarzą w twarz z moim starszym bratem. Był drugi dzień świąt, a Janek, tak jak obiecał pojawił się w naszym mieszkaniu razem ze swoją dziewczyną. Miałam wrażenie, że oprócz mojej mamy, która wiedziała wszystko i Anastazji, której sama powiedziałam o swoich problemach to tylko Janek zdawał sobie z nich sprawę bez żadnej rozmowy ze mną. Przynajmniej do tej chwili.

— Tak, potrzebowałam tylko zaczerpnąć świeżego powietrza — oznajmiłam, a potem zamknęłam drzwi od balkonu, który znajdywał się w kuchni. Trochę głupie ułożenie, ale nie narzekałam. Może to mieszkanie nie było wielkim apartamentem, jednak miało swój urok. — Matko, ale się najadłam przez te święta. Nie tknę niczego przez następny tydzień.

— Poczekaj, słyszę to, co roku i jakoś na razie nie widzę skutków — zażartował, a ja zaśmiałam się szczerze. Cały Janek, który kilkoma słowami potrafił rozbawić mnie na długo. — Jak tam uczelnia? Dajesz radę?

— Tak, jest w porządku — powiedziałam uśmiechając się do mojego brata. — Ale właściwie… To zastanawiam się, czy nie skończyć na inżynierce.

— Dlaczego?

— Chyba nie czuję już tej samej pasji, co wcześniej — wyjaśniłam. Och, zdecydowanie. Co raz trudniej było mi zmusić samą siebie, by każdego dnia wstać, ubrać się i pójść na zajęcia. Prawdopodobnie nadal chciałam pracować na laboratorium, chociaż to też było zmienne. — Nie będę rezygnować, bo po takim czasie to byłaby najgłupsza rzecz, jaką zrobię. Obronię pracę inżynierską i zacznę szukać jakiejś pracy w moim zawodzie. Przecież nie muszę być panią magister, prawda?

— To tylko tytuł, młoda — podszedł do mnie, a potem objął mnie ramieniem, a ja wtuliłam się w jego bok. Teraz było to dla mnie normalne, jednak jeszcze jakiś czas temu prędzej skakaliśmy sobie do oczu niż normalnie rozmawialiśmy. — Zrobisz jak uważasz, Gabi. Niezależnie, od czego jestem pod twojej stronie. Znając ciebie i tak dasz sobie ze wszystkim radę. Jesteś w tym najlepsza.

— W dawaniu sobie rady?

— No, tak — uśmiechnął się. Odwróciłam się do niego i następnie oparłam o parapet. Janek był niezwykłym wsparciem, co zauważałam dopiero teraz. Wcześniej wiedziałam, że zawsze mogę na niego liczyć i bardzo sobie go ceniłam, jednak chyba w tym momencie, tak naprawdę to zrozumiałam. To było głupie, ale jeszcze rok temu uważałam, że jeśli się z kimś zwiążę to ten mężczyzna musi być w jakiś sposób podobny do mojego brata. Potem poznałam Thomasa i okazywało się, że moje małe marzenie, faktycznie się spełniło. Sangster i mój brat byli do siebie podobni i podejrzewałam, że gdyby mieli okazję to z pewnością, by się ze sobą dogadali. — Wątpisz w to?

— Czasami…Chyba tak.

— Dlaczego? — zdziwił się. Wcześniejszy żartobliwy ton naszej rozmowy zniknął, a Janek stał się niezwykle poważny. On wiedział i chyba próbował zrobić wszystko, bym sama mu się przyznała do tego, co tak naprawdę nie gra. Mój brat był w tym mistrzem. Zawsze mu się to udawało. — Jesteś bystra, ambitna i odważna. Świetnie sobie dajesz sama radę. Z początku, kiedy usłyszałem, że startujesz na politechnikę na coś takiego jak technologia chemiczna to szczerze powiedziawszy zbytnio nie wierzyłem w twoje możliwości. Mój błąd, bo okazuje się, że za pół roku będziesz bronić swoją pracę inżynierską.

— Nie jestem odważna, Janek — westchnęłam ciężko. Gdybym była to potrafiłabym zaryzykować całym swoim życiem, by być z Thomasem. Nie umiałam tego zrobić, więc prawdopodobnie kończyło się w moim życiu coś, co tak naprawdę nie rozwinęło się do końca. Nie umiałam tak długo. Czułam się tak jakbym była w związku, ale jednocześnie była samotna. I tak się właśnie czułam.

Samotna.

— Mam wrażenie, że w tym momencie nie mówisz o swoich studiach — zauważył Janek, a ja nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy. Ledwo zatrzymywałam łzy pod swoimi powiekami, chociaż tak naprawdę chciałam z kimś o tym porozmawiać. — Lepiej od razu mi powiedz, co się dzieje, młoda.

— Myślisz, że dobrze zrobiłam związując się z Thomasem?

— Zrobił ci coś? — zapytał ostro, spinając wszystkie swoje mięśnie. Wiedziałam, że w tym momencie byłby w stanie wyjść i polecieć prosto do Sangstera, by wygarnąć mu to, że za żadne skarby nie powinien mnie ranić.

— Nie, spokojnie — uśmiechnęłam się smutno. — Chodzi o to… Potraktowałam to chyba zbyt poważnie, a teraz przekonałam się o tym, że mimo czułych i miłych słówek to tylko ja tak myślałam.

— Słuchaj… — zaczął, łapiąc mnie za twarz. — Nie jestem specem w sercowych sprawach, bo w końcu jestem facetem i wszystko to, co jest zawiłe i skomplikowane nie jest na mój rozum, ale nie powinnaś się tym martwić, aż tak bardzo. Wszystkie związki mają dobre i złe chwile, sęk w tym byleby tylko być ze sobą i wspierać siebie nawzajem. Po za tym, Gabi… To twój pierwszy związek. Jesteś młoda, a czas leczy rany. Teraz tylko od ciebie zależy to, co zrobisz. Nie będę ci w żaden sposób doradzać, bo to twoje życie i to ty musisz podjąć tą decyzję.

— Nienawidzę tego — mruknęłam, pociągając nosem. Wiedziałam, że Janek ma rację. Wiedziałam również, że dłużej tak nie mogę. Od samego początku to ja byłam tą osobą, która była sceptycznie nastawiona do związku na odległość. Co chwilę zmieniałam swoje zdanie, próbując pogrzebać wszystkie swoje obawy, ale okazywało się, że przez ten cały czas robiłam to niepotrzebnie. Miałam rację we wszystkim, a przeciąganie tego w nieskończoność powodowało tylko o wiele więcej bólu niż rozstanie. W tym momencie tkwiłam gdzieś pośrodku związku, a rozstania i nie mogłam ruszyć na przód w żaden sposób. Miałam przed sobą mur w postaci Thomasa, który blokował mnie przed ruszeniem dalej z nim lub bez niego. Musiałam coś z tym zrobić i to jak najszybciej.

— Dorosłość, Gabi. Dorosłość — westchnął rozbawiony, a potem pocałował mnie w czoło. — Idź do łazienki, popraw makijaż i wracaj do salonu. Mama potrzebuje swojego ulubionego tłumacza dla Adama.

Zaśmiałam się i posłuchałam Janka. Kilka minut później stałam przed łazienkowym lustrem i doprowadzałam się do porządku. Musiałam przyznać, że sama siebie zaskakiwałam, bo sądziłam, że nie będę mieć żadnej ochoty na jakieś większe strojenie się na święta. Każdego roku, w wigilię ubierałam swoją najlepszą sukienkę, czesałam pięknie włosy i robiłam idealny makijaż. W pierwszy i drugi dzień świąt stawiałam na delikatną wygodę i elegancję, dlatego przeważnie kończyłam w zwykłych jeansach i idealnie wyprasowanej koszuli. Tegoroczne święta nie różniły się niczym pod tym względem.

Mieliśmy drugi dzień świąt, a ja na sobie miałam granatowe jeansy i bladoróżową koszulę z wiązanym dekoltem. Z rozpuszczonymi włosami i delikatnym makijażem wyglądała naprawdę, tak jak ja. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia, bo za każdym razem, kiedy stałam przed lustrem to przypominałam sobie przygotowania do premiery. To był dobry okres w moim życiu i żałowałam, że nie mogłam cofnąć czasu lub zatrzymać go w tamtym momencie.

Teraz wszystko wyglądało inaczej, gorzej. Zastanawiałam się, czy gdybym faktycznie zerwała z Thomasem to, czy by mi to coś pomogło? Z jednej strony miałabym czystą sytuację. Znów byłabym wolna, a przede wszystkim mogłabym ruszyć dalej. Jednak wszystko ma dwie strony medalu. W tym przypadku tą drugą stroną był mój ból, prawdopodobne załamanie i depresja, bo przecież kochałam Sangstera w najlepszym rozumieniu tego słowa.

Zazdrościłam Anastazji, bo ona tkwiła w normalnym związku już od dobrych, kilku lat i była szczęśliwa przez cały ten czas. Oczywiście, zdarzały się gorsze i lepsze chwile, jednak Łukasz zawsze przy niej był. Czy oczekiwałam zbyt dużo, pragnąć tego samego?

Wyglądało na to, że tak.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon