31 lipca 2020

35


Nad ranem rozstałam się z Thomasem, a potem ubrałam się i zeszłam na wspólne śniadanie z Adamem i Magdą. Weston uśmiechnął się szeroko, kiedy tylko mnie zobaczył i od razu podsunął mi kubek z kawą.

— Ciężka noc? — Zapytał troskliwie pożerając swoją jajecznicę. Adam w porównaniu do Thomasa nie był zwolennikiem typowego, brytyjskiego śniadania. Można? Można. — Nie wyglądasz zbyt dobrze.

— Nie mogłam w nocy spać — powiedziałam zgodnie z prawdą. Przez całą noc, nawet obecność Thomasa zbytnio nie pomagała. Po prostu leżałam wtulona w chłopaka i starałam się nie myśleć, co przyniesie dzisiejszy dzień. — Ale przejdzie mi. Prześpię się w samolocie.

— Naprawdę bardzo mi przykro, że nie będę w stanie cię odwieźć na lotnisko — oznajmiła Magda z żalem w głosie. Moja starsza siostra usiadła naprzeciwko mnie i od razu złapała mnie za rękę. — Próbowałam wziąć sobie dzień wolnego, ale potrzebują mnie w pracy ze względu na jakiś ważny projekt.

— Nie ma sprawy, Maggie — uśmiechnęłam się do niej. Chyba wolałabym, by to ona odprowadzała mnie na lotnisku. Przy niej nie rozpłakałabym się jak małe dziecko. — Thomas przyjedzie po mnie, około 11, więc wszystko jest załatwione. Dam sobie radę.

— Nawet nie masz pojęcia jak bardzo chciałabym byś jeszcze trochę została — powiedziała, biorąc do ręki swój kubek z kawą. — Ale przynajmniej w tym roku przyjadę na święta do domu to zobaczymy się już za niedługo.

— Tak, za niedługo — westchnęłam bezgłośnie, a potem spojrzałam na moją siostrę. Nie chciałam, by teraz martwiła się jeszcze mną. — Przyjedziecie oboje?

— W sumie nie zastanawiałam się nad tym — Magda odwróciła się w bok do Adama, który tylko się przysłuchiwał naszej rozmowie. — Adam? Myślisz, że mógłbyś w tym roku spędzić święta z moją rodziną?

— Zrobię to z największą przyjemnością — odpowiedział, a moja siostra pocałowała go w policzek rozweselona. Chciałam być tak odważna jak ona i porzucić wszystko, co miałam, przeprowadzić się i zamieszkać w Anglii. Cóż… Nie byłam i nie potrafiłam powiedzieć, czy kiedykolwiek będę. — Nie odmówię sobie tej przyjemności, by osobiście poznać waszą mamę i brata.

— Och, tylko nie wierz we wszystko, co powiedzą, ok? — poprosiła Magda, a ja zaśmiałam się wesoło, bo brzmiało to tak jakby obawiała się zdradzenia jej dziwnych historii za czasów dzieciństwa. — Czasami potrafią trochę wyolbrzymiać.

— Po prostu powiedz, że boisz się tego, że powiedzą coś, do czego nie chcesz już wracać — powiedział rozbawiony Adam. — Chociaż znam cię już jakiś czas, Maggie. Nie powinno mnie już nic zaskoczyć.

— Myślę, że mógłbyś się zdziwić — wyjawiłam, za co natychmiast oberwałam od mojej siostry. Magda sięgnęła po pokrojoną marchewkę i rzuciła nią w moją stronę. Weston zaśmiał się głośno, a po chwili cały salon rozbrzmiewał w naszych głosach. Magda przez całe wakacje starała się o to byśmy jedli wspólnie śniadania. Szczerze powiem, że jej się to udało i jeśli miałam podać ulubioną porę dnia (oczywiście zaraz po tych, które spędzałam z Thomasem) to od razu podałabym, że były to poranki.

Adam był kompletnym przeciwieństwem mojej siostry, ale w jakiś sposób udało mu się przebić przez wielki, gruby mur Magdaleny i wydobyć z niej to, co najlepsze.

— O nie! — Zawołała niespodziewanie Maggie, a potem odrzuciła niedojedzonego tosta na talerz. Szybko podniosła się i niemal nie przewróciła krzesła, kiedy to robiła. — Spóźnię się zaraz do pracy. Martinez mnie tym razem zabije.

— Chyba nie będzie tak źle, co? — Spojrzałam na nią, również się podnosząc. To właśnie teraz nadszedł ten moment, w którym należało się pożegnać.

— Co? Nie, raczej nie — machnęła lekceważąco ręką, a potem pocałowała Adama na pożegnanie. — Gabby, odprowadzisz mnie do drzwi?

— Jasne — uśmiechnęłam się i ruszyłam za moją starszą siostrą. Magda zatrzymała się niespodziewanie, a ja praktycznie na nią wpadłam, jednak nie miała mi za złe. Przytuliła mnie mocno do siebie i pocałowała w czoło.

— Uważaj na siebie, dobrze? — Poprosiła. Skinęłam głową, bo przecież i tak znałam ten tekst niemal na pamięć. Wszyscy mi go powtarzali. — Daj znać jak wylądujesz i… Och wolałabym się z tobą nie żegnać.

— Daj spokój, Maggie. Przecież widzimy się na święta.

— Tak, prawda — moja siostra przytuliła mnie jeszcze raz, a ja odwzajemniłam jej mocny uścisk. — Nakop im wszystkim od października, ok?

— Z największą chęcią — powiedziałam z szerokim uśmiechem. Magda pocałowała mnie w policzek, a potem zostawiła mnie samą w korytarzu. Westchnęłam ciężko i podreptałam z powrotem do kuchni, gdzie Adam sprzątał po naszym wspólnym śniadaniu. Biorąc pod uwagę, że tylko jedną rękę miał sprawną to raczej słabo mu to wychodziło.

— Zostaw to, Adam — poprosiłam, podchodząc do mężczyzny. Praktycznie wyrwałam mu z ręki brudny talerz. Musiałam czymś zająć swoje myśli, a sprzątanie idealnie się do tego nadawało. — Ja posprzątam… Mam jeszcze trochę czasu do wyjścia, więc przydam się na coś.

— Nie wolisz wylegiwać się na łóżku?

— Będę to robić jak wrócę do domu — puściłam mu oczko, a potem puściłam ciepłą wodę z kranu i zabrałam się za swoje zadanie. 

***

Muzyka

Kilka minut przed godziną jedenastą, przybył Thomas. Nic nie mówił, jedynie uśmiechnął się na mój widok w ten swój, charakterystyczny sposób. Sama też milczałam, a moje pożegnanie z Adamem było krótkie i szybkie. Weston stwierdził, że nie chce się rozkleić przy naszej dwójce, więc tylko mnie przytulił, pocałował w policzek i powiedział, że jestem zajebistą osobą i mam się nie zmieniać. Potem poszedł, a ja zostałam sama z Thomasem.

— Gotowa? — Zapytał, biorąc do ręki jedną z moich toreb. Kiedy przyjeżdżałam do Anglii miałam tylko jeden główny bagaż, małą torebkę i pokrowiec z laptopem. Przez ostatnie tygodnie moja garderoba się powiększyła przynajmniej o połowę.

— Ani trochę, ale nie mam innego wyboru — powiedziałam, a potem ruszyłam za Thomasem do jego samochodu. Zanim wsiadłam do środku, oparłam się o maskę i spojrzałam na budynek, który był moim domem przez całe, tegoroczne wakacje. W jednej chwili wróciły wszystkie chwile związane z tym miejscem –wszystkie wydarzenia, które się tutaj wydarzyły. Moja przyjaźń z Adamem, czas spędzony z Anastazją i niezliczona ilość razy, kiedy Thomas skradał się do mnie w nocy przez okno. Tak, to były niezapomniane chwile.

Przez całą drogę na lotnisko nic nie mówiliśmy. Z odtwarzacza leciała nasza ulubiona składanka muzyczna, a Thomas jedną ręką ściskał mnie za dłoń, starając się dodać mi otuchy. Albo sobie…. Może nam obydwojgu. Ja za to spoglądałam przez okno na szare i wyjątkowo ciche Nottingham, które powoli znikało pod wielkimi ulewami deszczu. Zaczęłam się nawet zastanawiać, czy może z powodu pogody nie odwołają mojego lotu, jednak nie miałam, na co liczyć. Już tyle razy byłam świadkiem tego, że w Anglii w jednej chwili padał deszcz, a w drugiej już wychodziło słońce i robiło się cholernie ciepło.

Na lotnisko zajechaliśmy równo o 12 i tak jak myślałam wcześniej – przestało padać i może nie było, aż tak gorąco, jednak słońce delikatnie przygrzewało. Ściągnęłam swoją skórzaną kurtkę, w której powoli robiło mi się za gorąco, a potem przewiesiłam ją przez ramię. Zanim weszliśmy do budynku, Thomas złapał mnie za rękę bez słowa. Nic nie mówił – nie robiłam również tego ja. Po prostu był tutaj razem ze mną. Obok mnie. Czułam jego i jego miłość. Nie mogłam tylko znieść tego, że w takich warunkach.

Nadałam swój bagaż, a torebkę i pokrowiec z laptopem ciągnęłam za sobą, aż do poczekalni, gdzie usiedliśmy z Thomasem na opustoszałej ławce. Nie dziwiłam się tak małą frekwencją – sezon się praktycznie już skończył, więc i co raz mniej turystów wybierało się na wakacje lub z nich wracało. Tak jak ja.

— Gdzie widzisz siebie za dziesięć lat? — Zapytał Thomas, obejmując mnie ramieniem. Z moimi torbami i tym, że praktycznie pół leżałam na siedzeniach, a nie siedziałam to zajmowaliśmy, aż trzy krzesła. Nikt nie miał żadnych obiekcji, a widziałam jak starsza pani siedząca, naprzeciwko, co chwilę zerkała na nas z uroczym uśmiechem.

— Skąd takie pytanie?

— Tak jakoś — wzruszył ramionami. — To jak?

— Dziesięć lat, tak? — Blondyn skinął głową. Nie lubiłam wybiegać zbytnio w przyszłość, ale liczyłam, że za dziesięć lat, czyli wtedy, kiedy będę mieć już trzydziestkę na karku to moje życie będzie odpowiednio poukładane. — Myślę, że w wieku trzydziestu lat będę pracować w jakimś laboratorium, albo jak mi nie wyjdzie to założę własną firmę, która będzie się zajmować promowaniem innych firm. Chciałabym być już wtedy po ślubie i mieć już przynajmniej jedno dziecko lub żeby było ono w drodze. Nie wyobrażam sobie, bym mogła mieć tylko jedno dziecko, więc równie dobrze to z drugim dzieckiem mogłabym być w ciąży.

Lub trzecim. Czy nie coś takiego śniło mi się jeszcze jakiś czas temu? Chyba po raz pierwszy do tej pory, tak mocno pragnęłam, by to wszystko miało miejsce w moim życiu. Ale tylko z Thomasem.

— Fakt, rodzeństwo jest wkurzające, ale jest o wiele lepiej niż jak się jest jedynakiem — stwierdził, opierając brodę na mojej głowie. — Nie zapytasz jak ja siebie widzę za dziesięć lat?

— Nie uważasz, że to dla ciebie szmat czasu? Będziesz prawie przed czterdziestką! — Zażartowałam, a w zamian dostałam jedną, krótką serię łaskotek, która spowodowała, że zaczęłam się śmiać. Sangster też długo nie mógł wytrzymać, bo po chwili dołączył i do mnie.

— Tak to jest jak związujesz się z młodszą dziewczyną — westchnął teatralnie. — Chcesz być miły, a ona na każdym kroku wytknie ci, że jesteś stary.

— Bo jesteś! — Powiedziałam rozbawiona, ale po chwili spoważniałam. Jednak z mojej twarzy nie znikał wesoły uśmiech. — No dobrze… Już przestaję. To gdzie widzisz się za dziesięć lat?

— U twojego boku, Gabby. Gdzie indziej mógłbym? — Oznajmił, a ja poczułam jak serce zaczęło mi szybciej bić. Miły dreszcz przeszedł po całym moim ciele, a ja nie mogłam się doczekać tego jak rozwinie swoją wypowiedź. — Zamieszkamy w ładnym, jednopiętrowym domku z dużym ogrodem, gdzie co weekend będziemy robić grilla. Ty będziesz zajmować się kwiatami, a w między czasie nasze dzieci będą bawić się na swoim małym placu zabaw, który sam zbuduję. Z tyłu domu będzie jeszcze basen byś w końcu mogła się nauczyć pływać i żebym mógł podziwiać twoje seksowne ciało w jeszcze seksowniejszym bikini. A ja nadal będę grać, chociaż będę wybierać te role, w których nie będę musiał zostawiać cię na zbyt długo.

— To całkiem przyjemna wizja — powiedziałam, prostując się. Spojrzałam mu w oczy, a potem przejechałam palcami po jego policzku. — Chciałabym, by mogła się spełnić.

— Spełni się — zapewnił mnie z uśmiechem. — Jeszcze zobaczysz.

Oparłam się czołem o jego czoło i relaksowałam w jego ramionach, starając się zapamiętać każdy fragment jego ciała, chociaż znałam je już na pamięć. Tak samo jak jego dotyk i zapach, dlatego wiedziałam, że za tym będę najbardziej tęsknić. Za tym, że w tym momencie miałam go na wyciągnięcie ręki, a wcześniej wystarczył jeden telefon, a on zjawiał się pod drzwiami domu Magdy. Thomas przytulił mnie do siebie mocno, a ja znów poczułam jak łzy napływają mi do oczu. Myślałam, że poprzedniego wieczoru wypłakałam wszystkie możliwe, jednak najwidoczniej się myliłam.

— Spokojnie, Gabby — wyszeptał mi do ucha, tak jakby doskonale wiedział, co dzieje się ze mną i z moim ciałem. — Wszystko będzie dobrze.

Nie odpowiedziałam, tylko mocniej wtuliłam twarz w jego ramię. Chciałam, by ta chwila trwała wiecznie. W głowie miałam obraz każdego wspólnie spędzonego dnia, co powodowało tylko tyle, że jeszcze bardziej się rozklejałam. W tym momencie mogłam tylko siebie pochwalić za to, że dzisiejszego ranka zrezygnowałam z użycia tuszu do rzęs. Przynajmniej nic nie będzie wskazywać na to, że płakałam. Za wyjątkiem czerwonych oczu, bo tego nie byłam już w stanie ukryć.

— Pasażerowie lotu 0369 proszeni są o udanie się do bramek wejściowych na pokład. Dziękujemy i życzymy udanego lotu — cienki, kobiecy głos wydobył się z głośników, a potem równie szybko znikł. Przytuliłam się mocniej do Thomasa, bo lot, który był zapowiadany to był mój lot. Myślałam, że dwie godziny spędzone w poczekalni minął mi niezwykle długo, a tym czasem skończyły się zanim zdążyłam się obejrzeć.

— To mój lot, Tommy — powiedziałam, wycierając dłonią mokre policzki. Blondyn skinął głową, wziął do ręki pokrowiec z moim laptopem, a potem pomógł mi wstać.

Nie mam pojęcia, w jaki sposób dotarłam do bramek, jednak, kiedy już to się stało to przeraziłam się jeszcze bardziej na widok tego jak mała była kolejka do wejścia. Moje serce niemal się zatrzymało, ręce trzęsły, a ja sama zapomniałam jak się oddycha. Do odlotu mojego samolotu zostało jakieś dwadzieścia minut i już powinnam stać w tej przeklętej kolejce, jednak nie byłam w stanie się ruszyć z miejsca. Stałam i wpatrywałam się w to przeklęte wejście do momentu, aż podszedł do mnie Sangster.

— Hej, Gabby — dotknął mojego policzka, a potem uśmiechnął się smutno. — Kocham cię, wiesz? Za niedługo się zobaczymy, obiecuję.

— Wierzę ci — powiedziałam i zanim zdążyłam coś jeszcze powiedzieć to Thomas pochylił się nade mną i pocałował. Trwało to tylko krótką chwilę, zdecydowanie za krótko. — Też cię kocham.

— Napisz do mnie jak wylądujesz, dobrze? Chcę wiedzieć, czy nic ci się nie stało.

— To tylko lot samolotem, Tommy — uśmiechnęłam się, odbierając od niego swój laptop. — Nic mi nie będzie. Przynajmniej fizycznie, bo psychicznie już umieram z tęsknoty.

— Wiem, ja też — oznajmił, a potem ostatni raz mnie przytulił do siebie. Zapewne trwalibyśmy tam, tak bez przerwy, bo żadne z nas nie chciało się ruszyć, jednak kobiecy głos ponownie wydobył się z głośników. Tym razem przypominał, że do startu mojego samolotu zostało tylko piętnaście minut. — Musisz już iść, Gabby.

Skinęłam głową. Thomas pocałował mnie w czoło, a potem niemal siłą wepchnął w stronę kolejki. Zrobiłam kilka kroków, czując na sobie jego wzrok. Zalewałam się łzami i powtarzałam sobie tylko to, by się nie odwrócić. Gdybym teraz to zrobiła to przecież wróciłabym do niego tu i teraz i zrezygnowała ze swojego powrotu do domu. Przecież jak samodzielnie mogłam się godzić na tak okrutny los?

Zagryzłam dolną wargę i zatrzymałam się przed samą bramką, przy której stała młoda, ładna dziewczyna i widocznie się niecierpliwiła, bo nic nie wskazywało na to, bym miała zamiar podać jej swój bilet. Potem odwróciłam się i zrobiłam ostatnią rzecz, którą mogłabym teraz zrobić.

Rzuciłam wszystkie swoje torby na ziemię i biegiem ruszyłam do Thomasa, który wyszedł mi naprzeciw. Nie istniało nic po za tym, że jeszcze raz musiałam pocałować Sangstera. Ten jeden, jedyny raz, bo nie wiedziałam, kiedy znów go zobaczę, a nie mogłam zostać z niczym. Wszystko działo się jak w zwolnionym tempie, jednak, kiedy wpadłam w ramiona Thomasa i pocałowałam go do utraty tchu czułam się tak, jakby wybuchły fajerwerki. Byliśmy tylko my, nasza miłość i fakt, że zostawaliśmy wystawieni na ciężką próbę.

Ja. On.

Nic więcej się nie liczyło. 

***
Nie wiem, czy ktokolwiek jeszcze tutaj wchodzi, ale postanowiłam wrzucić całą resztę rozdziałów również i tutaj, mimo, że całe i zakończone (już dawno) opowiadanie znajduje się na moim koncie na wattpadzie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon